Z analizy HRE Investments wynika, że w 2020 r. w naszym kraju powstało 210-220 tys. nowych lokali. Tymczasem według danych portalu mieszkanie.pl łącznie mamy już 15 mln mieszkań, z czego wybudowanie ostatniego miliona zajęło nam przeszło 5 lat. I choć standard lokali z roku na rok się poprawia, nie zmienia to faktu, iż deficyt mieszkań wciąż jest naszym ogólnokrajowym problemem.
To więcej niż rok temu i to pomimo epidemicznych zawirowań. Mało tego, tegoroczny wynik powinien być najlepszym od 40 lat – zaznacza główny analityk HRE Investments Bartosz Turek. Rekordową liczbę mieszkań – 284 tys. – oddano do użytku w 1978 r. Był to efekt polityki Edwarda Gierka, który na dramatyczną sytuację osób niemających gdzie mieszkać, znalazł lekarstwo w postaci bloków z wielkiej płyty. Dziś, gdy możliwości techniczne znacznie się polepszyły, wciąż nie nadążamy z budową odpowiedniej ilości lokali.
Dwa lata temu w szacunkach HRE Think Tank wskazano, że deficyt mieszkań wynosił wówczas 2,1 mln. Obecnie Bartosz Turek wskazuje, że po przeliczeniu metrażu wszystkich domów i lokali położonych na terenie Polski na liczbę obywateli okazuje się, iż statystyczny Kowalski mieszkałby na 29 mkw. To dużo czy mało? Biorąc pod uwagę fakt, iż według opublikowanych 8 lat temu statystyk Europejczycy mieli do dyspozycji 39 mkw., Polacy plasują się na przysłowiowym szarym końcu. Należy zaznaczyć, że tego typu dane zbiera się ze sporym opóźnieniem, jednak wiadomo, że w 29 krajach europejskich uwzględnionych w powyższych statystykach panuje tendencja wzrostowa co do metrażu mieszkalnego. Dziś szacuje się, że jest to średnio ok. 40-45 mkw. Tymczasem w Austrii i Danii metraż mieszkalny wynosi kolejno 50 i ponad 60 mkw. Można więc zaryzykować, że przeciętny Europejczyk ma do dyspozycji o około połowę więcej metrów niż Polak – wnioskuje Bartosz Turek.
O tym, czy dany metraż jest wystarczający dla mieszkańca, decydują w głównej mierze czynniki indywidualne. Jednakże część Polaków nie tylko żyje na co dzień na małej powierzchni, ale mieszka w przeludnionych lokalach. Problem ten dotyczy ponad 35 proc. mieszkań, przy czym w 28 państwach Europy jest to jedynie lekko powyżej 15 proc. To z kolei przekłada się na fakt, iż na mieszkańca naszego kraju przypada średnio 1,1 pokoju. Tymczasem Irlandczycy czy Belgowie – według danych opracowanych przez Eurostat – mają do swojej dyspozycji całe 2 pomieszczenia na osobę.
Przy omawianiu problemu brakujących mieszkań należałoby przyjrzeć się również kwestii dostępności tych już istniejących. Dobra lokalizacja jest pojęciem względnym, bliskość do centrum przy obowiązujących obostrzeniach i możliwości pracy zdalnej niekoniecznie musi być wymogiem. Pytanie, na ile podwyżki pensji są w obecnych czasach możliwe i w jakim stopniu pozwalają wziąć kredyt na budowę domu czy zakup mieszkania. Ceny nieruchomości mimo pandemii nie spadają, a przynajmniej nie w znacznym stopniu. Należy jednak pamiętać, że rynek domów i mieszkań na ogólnoświatowe zmiany reaguje z opóźnieniem.
Problemem jest wciąż zaciągnięcie kredytu hipotecznego przez osoby o niskich bądź średnich zarobkach. Nie mają one zdolności kredytowej, zwłaszcza gdy pracują w zawodach i na umowach uznawanych dziś przez niektóre banki za niestabilne. W przypadku tego typu osób konieczna jest pomoc państwa. Wówczas deficyt mieszkaniowy mogłyby poprawić lokale socjalne oraz te powstające w ramach społecznego budownictwa czynszowego. To jednak tylko część spośród wielu mieszkań, których wciąż nam brakuje.