W ubiegłym tygodniu w Ameryce odbyły się wybory prezydenckie, podczas których tradycyjnie zmierzyli się ze sobą przedstawiciele dwóch partii – republikanów i demokratów. Reprezentujący je kandydaci mają inne poglądy na świat, a same partie cyklicznie wymieniają się władzą. Tymczasem analitycy z HRE Investments udowodnili, że od tego, kto rządzi w Stanach Zjednoczonych, zależą również tamtejsze ceny nieruchomości.
W opracowaniu przygotowanym przez HRE Investments czytamy, iż w Ameryce istnieje ogólnie przyjęty szablon. Otóż za kadencji demokratów ceny nieruchomości wzrastają znacznie szybciej niż wówczas, gdy rządzą republikanie. Trend ten jest faktycznie zauważalny, jeśli przyjrzymy się krzywym prezentującym zależności cenowe w ciągu ostatnich przeszło 100 lat. Na podstawie danych opublikowanych przez Wikipedię i Case&Schiller, analitycy z HRE Investments zauważyli, iż przeciętna zmiana ceny domu lub mieszkania w ciągu roku (już po uwzględnieniu inflacji) wzrasta w USA o 93 proc., kiedy u władzy jest demokrata. Tymczasem w przypadku republikanina wzrost ten sięga jedynie 19 proc.
Powodem takiego stanu rzeczy ma być stanowisko obu partii względem kwestii gospodarczych. Republikanie, w czasie kadencji których domy wolniej drożeją, reprezentują liberalne spojrzenie państwa na gospodarkę. Oznacza ono mniejszą ingerencję władzy w działalność tego sektora przejawiającą się obniżaniem podatków, ograniczeniem administracji oraz założeń polityki socjalnej. Jaki ma to związek z rynkiem nieruchomości? Taki, że rządzący nie generują wówczas działań tj. dopłaty czy subwencje, które odpowiadałyby za popyt na domy i mieszkania. Z kolei demokraci są zwolennikami systemu państwa opiekuńczego. Tym samym opowiadają się za równością społeczną, o którą dbają za pośrednictwem różnych form pomocy obywatelom. Dlatego państwo jest obecne również w sektorze nieruchomości i na tym gruncie chroni potrzeby mieszkaniowe Amerykanów.
Dane udostępnione przez HRE Investments obejmują okres amerykańskiej prezydentury od 1889 r. do tego roku. Okazuje się, że również od reguły "ceny szybciej drożeją za demokratów" są wyjątki, ale takie, które można wytłumaczyć. Odnotowano je, chociażby gdy u władzy był demokrata Thomas Wilson. Wówczas największe spadki, bo o 4,6 proc. w skali roku, były spowodowane trwającą I wojną światową. Z kolei największe wzrosty cen domów i mieszkań (o 6,5 proc.) w ujęciu rocznym nastąpiły za rządów Warrena Hardinga. Lata władzy republikanina przypadły na czas po I wojnie światowej. Tym samym ów wyjątek można tłumaczyć potrzebą odbudowy sektora gospodarczego.
Mimo iż od czterech lat to właśnie przedstawiciel republikanów sprawował władzę w Stanach Zjednoczonych, ceny nieruchomości znacząco się podniosły. Choć kadencja obecnego prezydenta USA jeszcze się nie skończyła, to już można zauważyć, że za rządów Donalda Trumpa odnotowano wzrost o 2,3 proc. w skali roku. Warto przypomnieć, że prezydent właśnie w sektorze nieruchomości dorobił się ogromnego majątku. Głosząc postulaty typowo republikańskie, był zwolennikiem obniżania stóp procentowych, które gwarantowały niższe oprocentowania kredytów i obligacji skarbowych. Tym samym nie dziwi fakt, że właśnie za jego prezydentury trwały lata dobrej koniunktury na amerykańskim rynku nieruchomości.