Dodać prestiżu i wyjątkowości. Deweloperzy na całym świecie prześcigają się w pomysłach, jak przyciągnąć uwagę i pieniądze bogatych inwestorów. Jak sprzedać mieszkanie warte krocie? Najcenniejsza jest oczywiście lokalizacja, ale nie tylko ona decyduje o powodzeniu inwestycji. Sprzedawcy muszą się bardzo postarać, by sprzedać apartament za 60 mln dolarów.
Weźmy pierwsze z brzegu ogłoszenie jednej z nowojorskich agencji nieruchomości. Apartament przy 5. Alei na Upper East Side. 7 sypialni, 7 łazienek na dwóch poziomach, w samym centrum Manhattanu, z widokiem na Central Park. Oczy bolą od luksusu i przepychu. Wyjątkowe mieszkanie za równie niespotykaną cenę. Przynajmniej w Polsce, bo w USA 68 mln dolarów pewnie na niektórych aż tak wielkiego wrażenia nie robi. Wróćmy zatem na ziemię, czyli do Warszawy, gdzie w 2018 r. sprzedano apartament za 13 mln zł (45 tys. zł/mkw.). Grosze, patrząc na ceny za oceanem, za to fortuna nad Wisłą. A ceny ciągle rosną — jeszcze niedawno te najwyższe sięgały 40 tys. zł za metr.
Niebagatelna lokalizacja z ekskluzywnym widokiem to podstawa, ale do końcowego sukcesu konieczne są dodatkowe, coraz bardziej wyszukane „gadżety”. Kupujący przyzwyczaili się już, że standardowo dostaną ochronę, spa, basen, centrum fitness, szybkie windy, systemy klimatyzacji i oczyszczania powietrza, wygodny garaż. Zdarza się też ścieżka dla biegaczy na dachu, kominek czy piwniczka na wina. Do tego coraz częściej dochodzą usługi concierge. Powoli stają się one standardem, choć nie sądzę, by właśnie ta usługa decydowała o zakupie. O wiele ważniejsze jest dobre sąsiedztwo. Kto z milionami na koncie chciałby mieszkać w rezydencji w dzielnicy przemysłowej? No, może Bruce Wayne, ale to był jednak bardzo bogaty nietoperz. Na naszym podwórku pewien zamożny przedsiębiorca oburzał się, gdy niedaleko jego posiadłości (stary dworek, park, starodrzew) wyrosło całkiem ładne osiedle domów jednorodzinnych. Obiektywnie niebrzydkie, jednak według biznesmena, były to zwykłe „fawele”, które obniżały prestiż jego i jego rezydencji.
Dla właścicieli, ich nieruchomości są często miejscem biznesowych spotkań, świadectwem statusu. Zależy im więc, by wywrzeć na gościach jak największe wrażenie. Także okolicą. Innymi słowy: o prestiżu decydują przede wszystkim: wyjątkowa lokalizacja, wielkość apartamentów, bezpieczeństwo, jakość wykończenia i wyposażenie, np. system inteligentnego domu oraz niedostępność, nie tylko cenowa, ale i w sensie podaży. Im mniej, tym bardziej elitarnie, a to znów wpływa na cenę.
Polski rynek luksusowych nieruchomości jest młody i na pewno będzie się rozwijał. Tak samo poszerzy się oferta luksusowych dodatków dla najbardziej zamożnych mieszkańców. Ciekawych rozwiązań deweloperzy będą szukać na Zachodzie, dostosowując je do naszego ogródka. Zagraniczny rynek dóbr luksusowych działa o wiele dłużej niż w Polsce. Dlatego też jest bardziej rozwinięty, dojrzały i proponuje usługi, których w naszym kraju jeszcze nie ma. W Nowym Jorku czy Londynie 24-godzinny concierge już nie robi na nikim wrażenia. Podobnie jak windy do apartamentów, baseny na dachu budynku czy pięknie zaprojektowane i zagospodarowane ogrody tylko dla mieszkańców. Z kolei na przykład takie gadżety jak spa dla zwierzaków czy biznes room już całkiem wyszły z mody. Okazało się, że nie cieszą się już dużą popularnością.
Dziś, chcąc zwrócić uwagę bogatego klienta i uzasadnić astronomiczną cenę apartamentu, brytyjscy, amerykańscy czy izraelscy deweloperzy muszą się bardziej wysilić. Proponują takie nowości jak 24-godzinna usługa lotów prywatnym odrzutowcem czy helikopterem w dowolne miejsce na świecie. Oczywiście zajmuje się tym specjalnie dedykowany concierge. Nie obejdzie się też bez lądowiska dla śmigłowców na dachu apartamentowca czy prywatna sala kinowa z ekranem iMax. Do tego własny kort do squasha czy basen w mieszkaniu, śniadania przygotowywane przez renomowaną restaurację pod okiem znanego mistrza kuchni, konsultant feng shui czy kurator stylu życia. Ceniący sobie prywatność i chęć skrycia się przed wścibskim okiem paparazzi, wybiorą opcję sky garage. To nic innego jak parking dla samochodów w apartamencie, np. na 20. piętrze. Luksusu dopełni świadomość, że apartament, w którym mieszkamy, zaprojektował słynny architekt, np. Zaha Hadid.
Ogólna zasada jest więc taka, że na miejscu ma być wszystko, czego dusza zapragnie, by bogaty mieszkaniec nie musiał wychodzić z apartamentu. W mieście jest słynny fryzjer, do którego chodzą zamożne panie? Trzeba sprawić, by jego salon znalazł się w naszym budynku. Spa — o czym pamiętać powinni nasi rodzimi deweloperzy? Też nie może być bezobsługowe, bo wtedy zamienia się w zwykłą wannę z jacuzzi. A to przecież może mieć każdy. Współczesne luksusowe apartamenty przypominają bardziej mieszkanie w najbardziej ekskluzywnym hotelu czy ośrodku wypoczynkowym, a nie w zwykłych czterech kątach. Te przecież można kupić w „normalnych” cenach.