Największe podwyżki cen mieszkań zaobserwowano w Szczecinie. Średnia stawka za mkw. na rynku wtórnym wzrosła tam z 6 215 zł do 7 081 zł. Jest to o 13,9 proc. więcej w porównaniu do analogicznego okresu roku wcześniejszego.
Podobna sytuacja miała również miejsce na rynku pierwotnym. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że w I kw. 2021 r. ceny mieszkań osiągnęły niespotykany dotąd poziom. W Sosnowcu mediana cen lokali do 35 mkw. wzrosła o 66 proc., a dla średnich i dużych mieszkań o 25 proc. W pozostałych polskich miastach najbardziej podrożały duże mieszkania, bo średnio o 7,4 proc. Na pierwszym miejscu znalazła się Gdynia, w której wzrost sięgnął 18 proc. Tuż za nią uplasował się Kraków, gdzie podwyżki cen mieszkań sięgnęły poziomu 13 proc. Wzrosty cen, z jakimi mieliśmy do czynienia w I kwartale 2021 r. są wynikiem wielu zmiennych m.in. wyższych kosztów budowy, które rosną wraz z cenami materiałów budowlanych. Sama podaż lokali, choć coraz większa, pomimo trudności z pozyskaniem gruntów, jest nadal niewystarczająca wobec niegasnącego popytu, będącego następstwem wciąż obecnego deficytu lokali, a także polityki bankowej– komentuje Karolina Opach.
Polacy w wyniku korzystnych warunków kredytowych szybko decydują się na zakup mieszkania. Potwierdzają to dane Biura Informacji Kredytowej. Według nich w kwietniu br. w porównaniu do kwietnia roku poprzedniego nastąpił wzrost popytu na kredyty hipoteczne o ponad 83 proc. Tymczasem sami stawki kredytów były średnio aż o 94 proc. wyższe.
W kontekście prognoz na temat cen na rynku nieruchomości, wszystko wskazuje na to, że będą one nadal wzrastać. Poza ograniczoną podażą gruntów inwestycyjnych, rosnącymi cenami materiałów i wzrastającym popytem, musimy się też mierzyć się z rosnącą inflacją, przed którą najczęściej ucieczką jest inwestowanie w nieruchomości, co również wpływa na wzrost ich cen – wyjaśnia Karolina Opach.
Jak podaje serwis Bankier.pl, oficjalny poziom inflacji w Polsce w maju br. wynosił 4,8 proc. Tak wysoka inflacja napędzana jest przez nadpopyt w stosunku do niewystarczającej podaży. Aby zredukować jej poziom na rynku, musiałby podnieść się poziom oferowanych dóbr albo banki musiałyby podnieść stopy procentowe, co w najbliższym czasie nie nastąpi, o czym informuje nas prezes NBP. Podwyżka stóp procentowych, nawet symboliczna, w obecnych warunkach nie miałaby sensu. Zamiast tego RPP poczeka na dalsze sygnały z gospodarki – zapewnia Adam Glapiński.
Podaż mieszkań drastycznie nie wzrośnie, ze względu na trudności administracyjne w procesie uzyskania działek budowlanych. Oznacza to, że inflacja będzie wzrastać, co przełoży się na wyższe ceny nieruchomości. Dodatkowo na podwyżki cen mieszkań wpłynie inwestowanie w celu zapewnienia ochrony kapitału. Można to porównać do kostek domina, gdzie na horyzoncie widać już następną – Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Ma on stanowić wyselekcjonowaną sumę pieniędzy, do której deweloperzy będą odprowadzać składki od środków za zakup lokalu. Ich wysokość ma wynosić max. 1 proc. wartości mieszkania. Oczywiście koszty mogą zostać przeniesione na klientów z uwagi na podniesienie oczekiwań wobec produktu mieszkaniowego. Do tego dochodzi również sam proces administrowania i obsługi nowego przedsięwzięcia. Zapewne jest to kolejna papierkologiczna trudność w już i tak skomplikowanym systemie budowania nowych mieszkań. Wszystko wskazuje na to, że tylko cud albo ogromna tragedia mogłyby zmniejszyć ceny na rynku.